Jak się uda

Loading

Bogu objawiły to nie wiedział, gdzie ma oczy podziać. To raz na Marsa, raz na Jowisza. To na Milky Way’a. A skubany miał dobry wzrok. Spąsowiał cały, jakby mu się kometa na buźce odbiła, podrapał po brodzie i westchnął rozanielony. A było to tak:

Pewnej niedzieli Bóg odpoczywał po tygodniowej harówce. Leżał na chmurce i rozkoszował się diabelnie pysznymi grzybkami z ciemnego lasu, które wcinał w najlepsze; mięsiste kapelusze jędrne nóżki i miliard kropek z muchomordki. Wtem posłyszał donośny śpiew z kamienicy przy Nowogrodzkiej. Głos był taki sobie, ale emanował dziecięcą radością i przyjaźnią tak wielką, jakby na świecie nie miało miejsce żadne złe wydarzenie. Zaintrygowany wytrzeszczył swoje boskie oko z taką siłą, że puścił niechcący bąka. Trell zaś roznosił się echem po kamienicy, aż mury zadrżały z wrażenia pod naporem melodii a tynk zniechęcony zwiał ze ścian i opadł całkowicie kapitulując pod brzmieniem.

Kim była istota, której radosny dźwięk unosił się w miejskim smogu i płynął do innych przez otwarte okna? Ach, to Celina! Sto kilo żywej radości i szczęśliwości, że mąż nie przepił całej wypłaty. Moczyła się we wannie rozdziawiając dziób wymyślonymi melodiami i radośnie chlupała nogami rozbryzgując wodę po całej łazience. A nóżki miała wielce uformowane…

Bóg wejrzał w Celinę

uśmiechnął się do siebie

i rzekł:

– stworzyłem Cud…

___

2018/edycja 2020.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

3 × dwa =