Horyzont zdarzeń

Loading

W laboratoryjnym pokoju na komodzie stał wielki słój, zwany wekiem.

Pełnił rolę kosza na wszystkie bezbrzeżne odpady.

Na przykład roztrzaskany dron, albo łupina meteorytu, albo rozjechane zwłoki ślimaka pancernego, albo wydmuchane 0,6 promila Hermaszewskiego. Było tu dosłownie wszystko, od mikrocząstki DNA Thunberg, przez okno Johari, po świst bąka wójta spod kosmicznego Pcimia.

Nikt nie wiedział, jak wek to robi, że wszystko w sobie mieści i jeszcze ma sporo miejsca.

Magia. A dokładnie czarna magia, bo chodziło o Czarną Dziurę, z którą coś zaczynało się dziać.

Rozpadała się i scalała. Mnożyła, to znów dzieliła. Dodawała do samej siebie i od razu odejmowała.

Załamała się ułamkami, dlatego ułamała kawałek struny. Po tym zdarzeniu stało się coś jeszcze gorszego.

Czarna Dziura zaczęła blacknąć. Zamazywać się.

Niewyraźnieć.

A jej dwanaście włosków jeżyło się wrogo.

To były bardzo niepokojące zjawiska, które wymagały wiedzy specjalistów. Niestety żaden naukowiec nie podjął się identyfikacji niezidentyfikowanej Już Nie Czarnej Dziury.

Minęło kilka dni…

W piątkowe przedpołudnie do woźnego z Nasa przyszedł dziesięcioletni synek donieść zapomnianą przez ojca kanapkę z mortadelą i masłem orzechowym.

Przechodząc korytarzami wszedł do pokoju z komodą, na której stał wielki słój, zwany wekiem, i wtedy, zupełnie przez przypadek, chłopiec powiedział:

– Ale ciemnota w weku.

„Paradoks informacji mówi, że z powodu istnienia czarnych dziur nie da się opisać wszechświata w oparciu o prawa fizyki.”

________

6 maja obchodziliśmy Dzień Kosmosu

7 maja obchodziliśmy Dzień Dronów

21 maja będziemy obchodzili Światowy Dzień Kosmosu

____

09.2021/ edycja 05.2022

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

szesnaście − dwa =