sprawia kaskadę łez czyni podkowy cień
koszyk zgniłych malin
czerstwego chleba gryz
wciąż układa mi się życia rys
pociąga mnie za sobą
obraca w niwecz byt
by po niemiłej
tej przejażdżce wystawić drogi kwit
ach jakże pragnę zniknąć
bez śladów na gomółce
więc pozwól
że me resztki dopalą się na półce
zamieszkam w wazoniku
w bordowym cinerarium
i po co mi to ciągnąć
gdy mam już swój scenariusz
samsara zrządzić może
że wrócę w innym wnętrzu
wtedy rozpalę ogień
w myślach i w twoim sercu
będę natrętną muchą.
___
2016.