trumienna por gdy za oknem bezdeń
dalej albo bliżej słychać głodne wycie
szarpiesz przegniłe kawałki
a ja taka dobra
tulę cię w ramionach
syczysz – karm mnie ty mała dziwko!
obnażam wtenczas krwawiące narośla
jęczę w cierpieniu i ekstazie jęczę
by rozłożyć boleśnie białe kości do atomów
a tobie mało?
jej która czeka by połknąć Jonasza
jeszcze nie teraz nie dowierzam
jak mogę sobie wierzyć?
gdy pustymi brzuchami napierają na mnie a ona wciąż patrzy
składa pocałunek i wwierca mi siebie
ale tak delikatnie przenikliwie słodko
jak najcieńsze wiertło
jakże to boli jakże chce się więcej
żeby oboje żarli i wwiercali
niech boli mnie wszędzie
niech wam z ryja kapie
ostatnia kropla odległego życia
tylko nie odchodźcie nie teraz kiedy chcę was
nakarmić kośćmi swoich zmarłych dzieci.
___
2017.