Ra otwiera leniwe dalekowidzące oczy
podgrzewa mleko i zalewa płatki
beduini wiozą cukier do klepsydry wszechświata
ich garbate zwierzęta przechowują źródło w bukłakach
co mi w duszy gra
Ra otwiera leniwe dalekowidzące oczy
podgrzewa mleko i zalewa płatki
beduini wiozą cukier do klepsydry wszechświata
ich garbate zwierzęta przechowują źródło w bukłakach
pojechali taborem na obóz
jak nakazał Himmler
zabrano im wszystko
nie zostawiaj wiersza w samotnej szufladzie
tam go nic nie czeka w stęchłej rozpadlinie
zimno mu będzie nijak nie wyrośnie
zimą śniłam topielicę
była przepięknie urojona
czasami miewam z nią sny
ale nie mokre
moje palce na twojej skórze
kręcą piruety od włosów czoła
w dół schodzą mijając powieki
brodę policzki usta
budzisz mnie świtaniem kolorowych kulek
dwie rano jedna w południe
i tylko cztery wieczorem