![]()
budzisz mnie światłem kolorowych kulek
dwie rano jedna w południe
i tylko cztery wieczorem
na pocieszenie
podsuwasz kromkę razowego chleba
obficie oprószoną kryształowym cukrem
uśmiechem przeganiasz zachmurzenie
zbierasz kropelki z kącików wspomnień
jako relikwię dla oswojonych gałązek
kochany
nie wskrzesisz Łazarza ciepłymi dłońmi
zapadam w gęstą sieć iluzji mrowieję
ale w nogi mi ciepło a to dobry znak
wtedy
budzę się ubrana w bezimienną sukienkę
i krystalicznie antracytowe buty (czyje?)
stoisz nade mną i wciskasz na siłę krzyż
z którego ucieka zatrwożony Chrystus.
___
2017.