Histeria miłości

Loading

[Zebranie, na którym miano zdecydować, co wolno niektórym w ich własnych alkowach, właśnie rozpoczęto. W przyszłości ogłoszą, tę datę jak święto i przekażą dalej nowym pokoleniom, które to na pewno w tej treści coś zmienią.]

Marchewka na środku stanęła nieśmiało. Karotki pisnęły:

– Opowiadaj mamo!

I zaczęła mówić wprost onieśmielona, bo wszystkich na blacie było wręcz od groma:

– Cukinia z Kabaczkiem poznali się w Leczo, w mieście w którym serca elegijne leczą. Byli i są młodzi, nieświadom ryzyka, jakie niesie prawo Noża^Widelczyka. Zeznali oboje, że wcale nie chcieli, że zachorowali, tak właśnie myśleli. Bronili się bardzo przed tą aberracją, skapitulowali tuż tuż przed kolacją.I nagle tych dwoje miało się ku sobie…

– To jest niedorzeczne Panie i Panowie! – Wtrąciła się Dynia, moralności anioł. – To wbrew jest rodzinie i naszym zasadom! Kabaczek z Cebulą winien się ożenić, a że będzie ryczał, nie mnie to ocenić. Na Cukinię czeka zaś polny Pomidor. Nam jest dobrze znany, to zacny amigo. Jestem głową rodu a nawet narodu. Najlepsze są związki, gdy aranżowane, nowe statystyki pokazują dane. Chciałabym najlepiej dla tych nowalijek, kara i nagroda: cukierek i kijek. Zrozumcie mnie proszę, zresztą nakazuję, to ja dbam o młodzież, ja się nią zajmuję. A więc nie pozwalam! Nie wyrażam zgody! Proszę, więc zapisać: Odwołane gody.

– Uprzejmie przepraszam, ale mam już kogoś! – Pisnęła Cebula z miną bardzo trwogą.

– Proszę mi wybaczyć, lecz jestem zajęty. – Pomidor spąsowiał i zamilkł przejęty.

– Drodzy Przyjaciele, to nie nasza sprawa, nie trzeba roztrząsać w Kuchennych annałach. Dość Dyniowych praktyk. – Rzekło gremium Papryk. –Trochę nam przeszkadza pani Dyni władza, która słynie z tego, że ma duże ego i zawżdy wojuje, życie innym psuje. My się nie zgadzamy na młodych karanie!

– Ale ja już dawno rozpisałam kwestie, nie wyrażam zgody na żadną amnestię! – Dynia się żachnęła i w złości rozdęła.

– Choć jestem z daleka, tylko w roli świadka, to odświeżę memo: zgodna koligacja. – rzekł pan Oregano i zniknął z widoku, bo dostrzegł słyszalny w gromadzie niepokój.

– Czy kolega świadek jest pewien sugestii? Bo w takim przypadku, to figa z amnestii – dołączył Majeran, starszy podpułkownik, okaz dobrych manier i mędrzec kunsztowny.

Wtedy, jakby znikąd, wpadł na salę rozpraw, starszy syn Marchewki, niejaki Naciosław. Musiał chwilę przysiąść i chwilę odpocząć, żeby swą przemowę na luzie rozpocząć. Odspanął, od chrypnął i tubalnym głosem na wskroś jak nie ryknął:

– Co was to obchodzi, kto z kim dzieli sagan, jeśli w swoim wieku, nie ma co się wzdragać, tym bardziej, że Młodzi myślą jednakowo: chcą swe życie przeżyć na nutę bajkową.

– Mówisz nader wzniośle, lecz nie zapominaj, że tych dwoje łączy pobratymczy klimat. – Majeran przemówił i popadł w rozsypkę, jednak wcześniej uniósł wysoko pacyfkę

Marchewka coś chciała, lecz zrezygnowała...

– Chciałbym, jeśli można, casus podsumować. – Odchrząknął ząb Czosnku i kontynuował. – Jestem tego zdania, co Papryczek gremium, On się Jej należy, a Ona zaś Jemu. Sobie są pisani, w sobie zakochani. Niepotrzebny rozłam, nie z naszym udziałem. Wiem to z doświadczenia, też kiedyś kochałem. Zakazana miłość Czosnku i Kiełbasy, dziś nikt nie pamięta, jakie były czasy. Kazali mi rzucić moją ukochaną, a co jeszcze gorsze o mnie jej nałgano. Żem niesamodzielny, w główce pomieszkuję, z innymi Czosnkami i w kółko żartuję. Żem Czosnek zwyczajny, Czosnek pospolity, więc nigdy nie będę członkiem ich elity. Wzniecili kwerendę, ustawili straże, jeśli złamię zakaz, narażę się karze. Zażądali nadto, bym z Kuchni wyjechał, nigdy nie wracając, tęsknot swych zaniechał. W bólu i rozpaczy uczuć się wyrzekłem. Szybko wyjechałem, świat cały przeszedłem.

Zostałem szlachcicem, jam Czosnek Niedźwiedzi, gdy śnią mnie Kiełbaski – biegną do spowiedzi. Rozumiem w całości, co ci młodzi czują, kiedy inni klęską ich się delektują. Podkreślam stanowczo: sprzeciwiam się karze i proszę, by wynieść młodych na ołtarze. Jeśli ujrzę sprzeciw nie ręczę za siebie, ani za tych, którzy w saganowym niebie! Składam obietnicę na pętko Kiełbasy, że będę was bronił, Młodzi, po wsze czasy!

Kabaczek z Cukinią milczeli w obawie, że swym jednym słowem przegrają w tej sprawie. A oni jedynie chcieli żyć w miłości, z dala od rodzinnej i społecznej złości.

Spojrzeli po sobie ciut skonfudowani, nie czuli się dobrze, bardziej jak przegrani, którzy zawsze będę na językach innych, gdzie więc mieli szukać, tej przyczyny winnych? W Księgozbiorach Prawa iście Kuchennego, czy może w zwyczajach plenum zmurszałego?

Nastąpiła cisza, jakby tuż przed burzą, gremium i świadkowie pakowali urząd. Gdy wszyscy myśleli, że to koniec dramy, ktoś wstał i przemówił, mając inne plany.

– Chciałbym coś powiedzieć, to jest bardzo ważne, a dowody na to są w pełni żelazne. Otóż zaszła myłka, bywa tak czasami, jestem już obyty z takimi akcjami. A więc w moim kraju jest powszechnie znany ‘agnat’ takie prawo, tu wykorzystamy. Kabaczek jest synem, a jednak nie bratem, ergo chciałbym zostać tej Młodzieży swatem. – Ukucnął Kmin Rzymski i schował dotację, kontent z partypacji, poczuł satysfakcję. Zamyślił się, powstał i ruszył przed siebie, by ocalić pewną zakochaną Stevię.

___

04.2022

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

czternaście + osiemnaście =