Być wolnym… to nic, ale odzyskać wolność – to niebo.
Johann Gottlieb Fichte
zamykam otwieram oczy
jadę windą na gapę
szuram łokciami po ścianach domów
z dachów spadają sople wprost do rąk
udając lody waniliowe
na ulicy porywa taniec węża
mijają mnie kobiety
z wyłuskaną ikrą
i mężczyźni z niebieskimi językami
dzieci zakopują kolorowe światełka
ktoś podchodzi przekazuje wiadomość
zza światów odpala lont
silny wybuch niszczy okoliczne marzenia
trafionyodłamek wyrwał
ze mnie kilka istotnych wspomnień
ale
żyję kurwa żyję
doświadczam tego
jebanego cudu
a ty
ciągle z martwymi rybami truchlejesz
wśród powyrzynanych drzewek
na przystanku czekasz jutra
mówisz za późno nie da się uciec
moje (prze)konanie dodaje ci animuszu
gnasz konikiem na biegunach
mijasz noc opartą o dzień
wbiegasz na ostatnie piętro
gdzie z okien wyrastają skrzydła
widzę jak wzbijasz się wysoko
porwany siłą Coriolisa by za chwilę
roztrzaskać się o jeden płatek śniegu.
___
2017.