można by uwierzyć
w delikatność pantomimy rąk
na tle bezgranicznych pojednań
gdyby nie ruiny pół
co mi w duszy gra
można by uwierzyć
w delikatność pantomimy rąk
na tle bezgranicznych pojednań
gdyby nie ruiny pół
kładąc do snu udręczoną głowę
ostatecznie roztrząsasz sprawy
codzienności
jeszcze kilka pytań kilka odpowiedzi
szybki rachunek sumienia
ciężki poranek rozbiera piżamę
z koszmarów
wybudzam zimne stopy
podłoga lawą nie rozgrzewa
jestem wielką świnią
w różowej skórze baleronem
na krótkich raciczkach skreślam
w koszu z brudną bielizną
niobe szuka
niedawnych wspomnień
trumienną porą gdy za oknem wyjce
dalej albo bliżej słychać głodne wycie
skradasz się szarpiesz przegniłe kawałki
a ja taka dobra
tulę cię w ramionach